Pod Ostrzałem – Michał „enki” Kuszewski

Pod Ostrzałem – Michał „enki” Kuszewski


SONY DSC



Przesłuchiwał redaktora CD-ACTION: Karol Król




Michał Kuszewski od wielu lat cieszy nasze oczy, pisząc ciekawe teksty do Magazynu „CD-ACTION”. Wychowywany od maleńkiego na literaturze fantastycznej jak i komiksach oraz grach komputerowych postanowił spróbować swoich sił w pisarstwie. W zeszłym roku zadebiutował powieścią „Tchnienie Kaim” (dokładna data to 6.11.2018 r.) i idąc za ciosem, wypuścił w tym roku w wersji elektronicznej kontynuacje Tchnienia zatytułowaną „Płomienie Imoren”.

Michał zgodził się na przeprowadzenie dość długiego wywiadu, z którego dowiecie się o jego początkach w CD-ACTION. Przeczytacie, w co grał w dzieciństwie i co go zainspirowało do napisania „Tchnienia Kaim”, a także znajdziecie informacje o planach na następne powieści.


Serdecznie zapraszam do lektury!




Karol Król: Czy już jako dziecko chciałeś zajmować się pisaniem? Kto „zaraził” cię miłością do czytania?







Michał „enki” Kuszewski: Zacznę od drugiego pytania. Miłością do czytania zaraziła mnie moja mama, która miłościwie podsunęła mi w odpowiednim momencie pod nos „dorosłe” książki, gdy „Pan samochodzik” przestał mi wystarczać. Pamiętam dobrze, że dwie pierwsze tego typu pozycje, które przeczytałem, to był „Park jurajski” i „Polowanie na Czerwony Październik”. Ona też pokazała mi „Wiedźmina”. Miałem wtedy ok. 15 lat, zabrałem kilka książek na wakacje i wróciłem z rozpisanym planem na własną powieść fantasy. Nigdy jej nie skończyłem, ale trzymam w szufladzie wszystkie notatki i nawet ręcznie narysowaną mapę jak artefakty. Piszę od tamtego momentu prawie stale.


Mógłbym już przejść do normalnych pytań, ale ciekawi mnie jedna rzecz. Czy czytałeś oryginalne przygody „Pana Samochodzika” spod pióra Pana Zbigniewa Nienackiego, czy raczej fanfiki (czyli historie spisane przez fanów dziejących się w tym samym świecie co oryginalna powieść)?

Oryginalne. Jestem tak stary! :)

Nie przesadzaj. Chociaż z drugiej strony nigdy nie wiadomo, bo przecież mogłeś ciskać kamienie w dinozaury jako wsparcie dla pewnej Pani, prawda?

Nic mi nie udowodniono.

Racja, byłaby wtedy afera na sto i więcej fajerwerków???. Zmieńmy temat. Z Twojej strony internetowej dowiedziałem się, że czytasz od dziecka komiksy. Pamiętasz może tytuły pierwszych jakie ci wpadły do ręki? Moja przygoda z nimi zaczynała się przy starych jak świat historii obrazkowych z serii „Komiksowo” i miałem nawet okazję przeczytać jeden z zeszytów przygód „Kajka i Kokosza” spod ręki słynnego Janusza Christy.


To musiał być któryś z trójki: Superman, Batman, Spider-Man. Swego czasu zbierałem i czytałem niemal wszystko o superbohaterach, co wychodziło spod wydawniczych skrzydeł TM-Semic. Kilka najcenniejszych okazów zachowałem do dziś na półce.



Na mój gust jesteś prawdziwym fanem Marvela. Co sądzisz o DC Comics oraz o ekranizacjach wymienionych przez Ciebie bohaterów?



Od wielu lat nie śledzę już wydarzeń w obu uniwersach ani wydawnictwach. „Batman” Tima Burtona był chyba pierwszym „dorosłym” filmem, który zobaczyłem w kinie, takie rzeczy zostają w pamięci. Pomijając część z Valem Kilmerem, a zwłaszcza George'em Clooneyem, Nietoperz miał naprawdę dobre dwie ostatnie dekady w kinie. Podobnie Człowiek Pająk. Supermany były OK. Najbardziej z tego wszystkiego, do dziś, cenię sobie muzykę Hansa Zimmera z filmów Nolana i z „Człowieka ze stali” – wracam do niej od czasu do czasu.



Gdybyś miał okazję zobaczyć nadchodzący film o Batmanie, gdzie w rolę Mrocznego Rycerza wcielać się będzie Robert Pattinson (znany najbardziej ze „Zmierzchu”, „Popiołków”, czy „Latarnii”), to oglądałbyś z dużą dozą nostalgii, czy raczej odpuściłbyś?


Z nostalgią oglądam filmy, które już widziałem dawno temu i z którymi mam związek emocjonalny. Ten konkretny film obejrzałbym po prostu z ciekawości.





Rozumiem, czas na zmianę kategorii na jedną z moich ulubionych, czyli gry komputerowe. Jak rozpocząłeś swoją przygodę z grami? Używałeś słynnych Atari, Commadorów 64 i Pegasusów?




Na początku było Atari 65XE – szare, piękne i podłączone do magnetofonu wczytującego gry przez 10, 15, czasem 20 minut. I kilka dżojstików. Potem były NES i SNES, na Amigę chodziłem do znajomych. Dopiero później dostałem komputer.


A czy to prawda, że w trakcie uruchamiania gier na Atari nie wolno było praktycznie oddychać, aby grę wczytało?

Prawda, jeżeli wychodziłem z pokoju, to zawsze na palcach.




Teraz w XXI wieku na pewno nie ma takich problemów. Są napędy DVD, wirtualne biblioteki z grami (Steam, Origin, GOG itd.), nie tęsknisz czasem za powrotem do przeszłości? Pamiętasz może tytuły gier, w jakie grałeś?



Nie tęsknię, nadenerwowałem się przy uruchamianiu gier i na pececie, wiele lat później. A pamiętam przede wszystkim Pole Position, czyli wyścigi formułek, a także Decathlon, czyli grę sportową, która niszczyła dżojstiki, bo aby atleta czy sprinter biegli albo brali rozbieg, trzeba było energicznie machać wolantem w lewo i prawo. Styki puszczały ludziom na całym podwórku.



Wtedy gry były grami, a nie filmami z akcją. W każdym razie, grałeś może w kultowe Pokemony, albo Zeldę lub Contrę?



Tylko w Contrę, ewentualnie Mario. Zeldy i Pokemony całkowicie mnie ominęły.


Żałuj! Pokemony miło wspominam, chociaż dzisiaj całe to farmienie (czyli bieganie po krzakach i innych takich w celu wzmocnienia swojego stworka) jest frustrujące. Pragniesz czasem wrócić do tego co grałeś jak byłeś mały? Czy martwisz się, że nostalgia wypaczyła ci ich błędy, a także wygląd?


Wygląd nie ma tu tak dużego znaczenia jak przystępność, która przez lata znacznie wzrosła. Jasne, z nostalgią patrzy się na wielkie pudła, które oprócz płyt czy dyskietek często zawierały grube instrukcje potrzebne do zrozumienia zasad gry, ale obecnie uważam, że aby gra była przynajmniej dobra, developerzy muszą umieć wyjaśnić jej zasady w sposób przyswajalny – najlepiej w dobrze zrobionym samouczku. Poza tym lubię cały czas doświadczać czegoś nowego, a dzisiejszy rynek daje mi na to całą masę sposobności.





Zgadzam się z Tobą w stu procentach. Zresztą kiedyś wpadł mi w oko tekst o tym jak uruchomiło się grę tekstową The Hobbit, to trzeba było wpisać komendę, aby postać zdjęła okulary i dopiero wtedy mogliście cieszyć się rozgrywką. Podobno to było jedne z słynniejszych zabezpieczeń antypirackich. Teraz w grach mamy samouczki i dołączone poradniki, instrukcje. Generalnie jest łatwiej. W każdym razie, Michale, opowiedz o twoich początkach z CD-ACTION. Czy to było spełnienie twoich marzeń jako gracza? Chyba, że twoja przygoda z magazynem, to czysty przypadek, bo miałeś inne plany w życiu?



CD-Action nie było moim ulubionym pismem o grach, kupowałem je raczej sporadycznie, ale kiedy trafiłem w grudniu 2006 roku na numer, w którym ogłoszono konkurs na zapowiedź, zacząłem czytać je regularnie – najpierw po to, by przekonać się, czy któraś z moich prac została wybrana, a potem, gdy okazało się, że owszem, moja zapowiedź Overlorda była jedną ze zwycięskich, czytałem, bo sam zacząłem tam pisać. Przez pierwsze kilka miesięcy, w działach Trendy i Wademekum, przelewałem tam głównie wiedzę, którą wyniosłem ze studiów na Politechnice Wrocławskiej oraz tego, co sam nauczyłem się w dziedzinie grafiki komputerowej. Można to nazwać spełnieniem marzeń, jak najbardziej!


Wademekum i Trendy, to raczej działy o których powinni słyszeć tylko czytelnicy od pierwszego numeru. Czy miałeś swój ulubiony dział w Magazynie?


Recenzje. :) To tam znajdowałem zazwyczaj najciekawsze i najlepiej napisane teksty.





Jaki był tytuł Twojej pierwszej recenzji i jaką grze ocenę wystawiłeś?



Jestem prawie pewny, że była nią Kroniki Narnii: Książę Kaspian. Oceny nie pamiętam, ale pamiętam, że napisałem ją w stylu narracji spotykanej w książkowym czarnym kryminale. Nie ważne, że jedno do drugiego zupełnie nie pasowało! :D


Aż będę musiał poszukać u pewnych osób tej recenzji i przeczytam z przyjemnością. Wróćmy jeszcze do rozpoczęcia pracy w redakcji. Jak wyglądał proces Twojej rekrutacji? Coś jeszcze musiałeś zrobić oprócz zapowiedzi Overlorda?


Możliwość recenzji gry dostałem wiele miesięcy po rozpoczęciu współpracy z czasopismem jako autor do wspomnianych Trendów i Wademekum. Pomogło to, że mieszkałem we Wrocławiu i byłem pod ręką.



Rozumiem. Klucz do sukcesu to mieszkanie w okolicach Wrocławia. Który z redaktorów najszybciej stał się Twoim znajomym?





Trudno powiedzieć. Na samym początku najwięcej styczności miałem z ówczesnym Qn'ikiem, potem przyszedłem na praktyki – o czym nie wspomniałem – i poznałem resztę hurtowo.



Wszystkich hurtowo... Aż prosi się zadać pytanie kim jest legendarny Smuggler? Ale w mojej opinii nie czas i miejsce na to. Stąd też kolejne pytanie... Jak już się rozwinąłeś w redakcji, to miałeś jakieś sytuacje w których czytelnik podchodził do Ciebie i rozmawiał o Twoich recenzjach?


Jeżeli tak było, to może raz, czy dwa, i to raczej w formie telefonu do redakcji :). Nie jesteśmy aż tak rozpoznawalni, choć zdarzały się miłe spotkania z czytelnikami, którzy wydawali się znać życie i gusta redaktorów od podszewki.



Na pewno hucznie i tłoczno było na CDA EXPO, na które nie przyjechałem, żałuje szczerze, ale jak Ci się ta impreza podobała?



Wspominam ją dobrze, między innymi właśnie dlatego, że mogliśmy tam spotkać tylu naszych czytelników. A imprez nie lubię. Spotykać ludzi też w zasadzie również. ;)


Zastanawiałeś się nad tym, co byś robił, gdybyś nie pracował w CD-ACTION lub pewnego dnia miałbyś opuścić z różnych przyczyn redakcję?




Pisałbym. Tworzyłbym na potrzeby własne lub kogokolwiek, z kim znalazłbym jakiś wspólny język. Strasznie mi się to w tej chwili podoba.



Rozumiem. Czas na małe rozluźnienie. Jaki gatunek muzyki lubisz i jakie trzy wybrane utwory do dziś słuchasz z przyjemnością?



Słucham przede wszystkim muzyki filmowej i z gier, ponieważ brak wokalu pomaga mi w pisaniu - czy to w pracy czy dla przyjemności. W tym przypadku puszczam sobie pół losowe playlisty lub konkretne albumy, a jest ich zbyt dużo, by je tu wymienić.


Fiuu, pewnie Percival i jego utwory do Wiedźmina III znalazły się w tej grupce?


Nie. Mam tak, że jeżeli nasłucham się muzyki zbyt dużo podczas grania, potem mam jej przesyt. Było tak z Morrowindem, było i również z Wiedźminami. Co zresztą mówi wiele na temat jakości tych gier, bo spędziłem przy nich masę czasu.



Morrowind ma kilka zapętlających się utworów. Już obecne gry AAA mają znacznie więcej piosenek, niemniej zdarza się, że tylko parę jest ciekawych, a reszta do bani. Wspomniałeś o pisaniu dla relaksu... Jak wyglądała twoja przygoda z pisaniem Tchnienia? Co cię do tego skłoniło? Chęć sprawdzenia się w roli pisarza, czy raczej to był przypadek podobnie jak u Johna Ronalda Ruela Tolkiena? Podobno podczas sprawdzenia prac jednego ze studentów napisał kąśliwą uwagę, że „W pewnej norze mieszkał sobie pewien hobbit”. A w twoim przypadku?





Napisać powieść chciałem od zawsze, nie wiedziałem tylko, na jaki gatunek się zdecydować i jaką historię opowiedzieć. Do szuflady napisałem pół książki fantasy, kosmicznej komedii sensacyjnej i bardziej typowego science fiction. Zacząłem nawet powieść obyczajową o polskiej dysfunkcyjnej rodzinie. Momenty, które pchnęły mnie do napisania „Tchnienia Kaim”, były dwa. Pierwszy to wykład Jenovy Chena, twórcy gry Podróż, który wyjaśnił w nim związek niemej fabuły gry z pojęciem monomitu Josepha Campbella. Gdy poczytałem o nim więcej, uznałem, że skoro cała ludzkość opowiada jedną historię – historię dorastania i przekraczania granic własnych możliwości – to i ja mogę nadać jej własny sznyt. Tak powstał konspekt powieści, który leżał na dysku bodaj półtora roku, aż parę lat temu pojechałem na swój pierwszy konwent larpowy. Okazało się, że granie na żywo to nie moja rzecz i zostałem sam w domku z laptopem i masą czasu. Wtedy napisałem pierwsze zdania powieści.




I tak to się zaczęło... Czy Alyn miała być od początku bohaterką? Czy inspiracją do jej powstania jest jakaś rzeczywista osoba?




Chciałem bohaterki w pewnym sensie zwykłej, ludzkiej. Sprytnej i zwinnej, ale nie pozbawionej słabości i wad (na przykład wzroku). Krótkowzroczność wziąłem z własnego doświadczenia, bo żyłem w okularach blisko dwadzieścia lat. Jej wygląd natomiast, ale i w pewnym sensie również charakter, zainspirowała postać Riven z League of Legends.

Nie wiedziałem o tym! Niechcący wróciliśmy do tematu gier, ale to nawet dobrze, bo w grach – jak i książkach – można natrafić na easter eggi (nawiązania do kogoś lub czegoś). Czy u Ciebie można również natrafić na te słynne jajeczka?




Nie jako takie. Natomiast znajdą w niej swe imiona lub ksywki znajomi z internetu. :)


Czyli mogę liczyć na spotkanie książkowej wersji Smugglera, Mac Abry, 9kier?


Nie, bo też nie przenosiłem do powieści charakterów osób, które znam – na żywo czy przez sieć. Easter egg, jeżeli mamy to tak nazwać, powinien być rzeczą "przezroczystą" dla odbioru dla czytelnika.





Czy miałeś w pewnym momencie problem przy pisaniu, wiesz jakieś akcji nie mogłeś napisać albo dopadł ciebie stres, że to co piszesz na bank nie spodoba się czytelnikowi?



Jeżeli chodzi o przestoje, owszem, zdarzały się, ale nigdy długie. Wspomniany konspekt pomógł mi prowadzić akcję cały czas odpowiednim torem i okazał się nieocenionym narzędziem. Natomiast wątpliwości co do tego, czy to, co piszę, spodoba się komukolwiek, miałem mniej więcej raz na tydzień. A pisałem trzynaście miesięcy





Sądzę, że to dość długi czas w trakcie którego mogło pójść wszystko w diabły. Ktoś cię wspierał w trakcie powstawania książki? Wysyłałeś może komuś swoje fragmenty, aby mieć pewność, że w dobrym kierunku podążasz?




Myślę, że to była opowieść, którą po prostu chciałem napisać. Wspierały mnie moja mama, o której już wspomniałem, oraz moja dziewczyna Iza „9kier”, która zresztą wiedziała od dawna, że chcę wreszcie napisać książkę i dopingowała mnie w tym.



Powoli zbliżamy się do końca wywiadu. Jeszcze tylko trzy pytania. Napisałeś „Tchnienie Kaim”, a od paru tygodni krąży już kontynuacja zatytułowana „Płomienie Imoren”, co dalej planujesz napisać?




Planuję opublikować ostatnią, napisaną już zresztą, część trylogii o Alyn, jej tytuł brzmi „Bogini Pahaadu”. Obecnie kończę zaś pisać swoją czwartą książkę i jest to zdanie, które młody enki z pewnością chciałby od siebie usłyszeć. :) Jej tytuł to „Woal”. Będzie to historia z gatunku urban fantasy, choć sam wolę własną „plakietkę” – demonpunk. Jej bohaterką jest łowczyni demonów, która powraca po latach do miasta, by zapolować na seryjnego zabójcę. Sęk w tym, że sama ma jednego demona w sobie. To zamknięta, jednotomowa opowieść.




Brzmi nieźle, łowczyni demonów... Hmm... Oby nie wyszedł Van Helsing w damskiej spódniczce. Trzymam za ciebie kciuki. Czy pojawisz się w tym roku na jakiś konwentach fantasy?





W tym roku zapewne nie, w przyszłym – zapewne zechcę wpaść jako odwiedzający na Dni Fantastyki we Wrocławiu. Nigdy nie jeździłem specjalnie na konwenty, bo po prostu lubię siedzieć w domu. Ale jeszcze bardziej lubię się uczyć, poznawać fach pisarski oczami bardziej doświadczonych ludzi, więc zajrzeć tu i tam raz czy dwa na pewno nie zaszkodzi.



Także moi drodzy wiecie co w przyszłym roku robić. Brać Tchnienie w ręce albo numery CD- Action i ustawcie się w ogonku po autografy. Skoro wspomniałeś o pisarzach, kto jest twoim ulubieńcem i czy marzysz o tym, aby przeczytał twoje Tchnienie i napisał krótką opinie o nim?




Chciałbym mieć to, co sprawia, że Sapkowski pisze tak znakomite dialogi. Zawsze mi tym imponował. O opinii innych autorów marzę tak samo jak o opinii czytelników. Recenzuję i krytykuję gry od ponad dziesięciu lat i cieszę się, gdy ktoś inny może w podobny sposób zwrócić mi uwagę na to, co gdzie można poprawić. Jednocześnie wiem, że nie należy wszystkiego brać do siebie i przyjmować jako wyrocznię.



Twoje marzenie może się szybko spełnić, ja w to wierzę. Chciałbyś mieć serial, albo grę na podstawię twoich książek?


Jasne! Myślę, że czerpanie inspiracji z dzieł danego twórcy jest jednym z największych komplementów, jakie mogą go spotkać. Czy sam chciałbym uczestniczyć w produkcji takowych? Chyba wybiegamy za daleko w sferę gdybań




I ostatnie pytanie. Tchnienie Kaim jest adresowane do osób z jakiej kategorii wiekowej?



15-115+ :)




Świetnie, lubię polecać dobre książki chętnym ludziom na fantastykę. Masz teraz możliwość zareklamowania swojej książki. Co powiesz potencjalnym czytelnikom?



Piszę książki takie, jakie chciałbym czytać – skoncentrowane na wartkiej akcji, nietuzinkowych bohaterach i ich niełatwych wyborach. Takie też jest „Tchnienie Kaim”. To czytelnicza przygoda w towarzystwie rzutkiej i zadziornej młodej złodziejki, wraz z którą odkryjesz trochę nowego, nieznanego świata, a trochę siebie. A przy tym wszystkim znajdziesz w niej, mam nadzieję, sporo rozrywki.




I tym akcentem kończymy wywiad! Dziękuję Michale za wyczerpujące odpowiedzi, a ja zapraszam was do polubienia strony Michała na Facebooku i w pozostałe linki.


Dziękuję i zapraszam!!!





Linki:

Strona internetowa Michała Kuszewskiego:

Strona autora na Facebooku:

Nieoficjalny fragment audio "Tchnienia Kaim":

Tchnienie w wersji papierowej kupicie na przykład tutaj:
Płomienie tylko i wyłącznie w wersji elektronicznej kupicie tutaj(w linku poniżej można też kupić Tchnienie w wersji elektronicznej!):

Komentarze

Popularne posty