Paweł Ciećwierz „Sezon Wiedźmy”
Mawiano, że Bytom leży na Śląsku, bo gdyby stał, toby się przewrócił. Wszyscy w tym cholernym mieście mają pecha, Baron. Inaczej mieszkaliby gdzie indziej.
Przeżarte korupcją i bezprawiem lata dziewięćdziesiąte. Na fali są ewolucyjni zwycięzcy niesieni falą wielkiej przemiany Pewex’ów w kantory i ubecji w mafię. Szambo wybiło jak po deszczu. A po drugiej stronie znajduje się ktoś, komu taka sytuacja jest na rękę, kto oczekuje dalszej eskalacji.
Krew spłynęła na ziemię, teraz paruje, czerwone bąble pękają jak ropnie. Dawno zwietrzałe trupy zaczynają znowu śmierdzieć, spróchniałe zęby kiełkują w ziemi jak jednonocne kwiaty.
Pradawne zło wyczuwa swój czas. To nie jest ani sadystyczny morderca, ani bandyta uwolniony od ciężaru sumienia. To istota, która pojawia się przed niedoszłym wisielcem, kiedy ten w ostatniej chwili chce zmienić decyzję. I kopie w rozchybotany stołek.
Oto opowieść o rzeczach, które można zobaczyć tylko mglistą nocą. O których strach opowiedzieć nawet najbliższym. Paweł Ciećwierz chwyta za paletę zgniłych farb, by nakreślić upiorny portret początków Rzeczpospolitej numer 3. Tu herosi noszą peleryny uwalane trupim jadem, bo w piekle najlepiej radzą sobie ci, którzy lubią tam być. Witajcie w lunaparku zła! Stephen King czytałby „Sezon Wiedźmy” z zachwytem.
– Nie chcę nic o tym wiedzieć – odpowiedział były milicjant. Taki napis powinni mu wyryć na nagrobku.
Słowem wstępu:
Wydana w ubiegłym roku książka Pawła Ciećwierza musiała swoje odczekać, zanim ją przeczytałem, lecz trochę żałuje, że dopiero teraz po nią sięgnąłem, gdyż powinna być na mojej prywatnej liście odkryć z poprzedniego roku. Cóż, mleko się rozlało i czasu nie cofnę, ale mogę za to opisać pokrótce swoje wrażenia wynikające z lektury „Sezonu Wiedźmy”, a cytując pewnego kosmitę „Warto było!”.
Brud, smród i siermiężność oraz „Psy”…
Tymi słowami można w skrócie opisać klimat jaki wylewa się na przestrzeni dwustu siedemdziesięciu ośmiu stron. Pomimo faktu, że przyszedłem na świat nieco później niż okres słynnych lat „dziewięćdziesiątych”, to jednak odczuwałem przyjemność z lektury i trochę rozumiałem mentalność fikcyjnych bohaterów oraz niektóre mrugnięcia okiem jakie autor puszcza do czytelników w jego wieku.
Naturalnie starsi ode mnie będą mogli poczuć się znów młodziej, może powrócą słodko-gorzkie wspomnienia, o których woleliby zapomnieć. W każdym razie historia, którą przeczytacie wgniecie was w ziemię i poczujecie miły dreszczyk grozy, aczkolwiek nie chcielibyście przeżywać tego, co bohaterowie „Sezonu Wiedźmy”, ale o tym za chwilę.
Nie bez powodu w nagłówku pojawia się w cudzysłowie słowo „Psy” i nie mam tu wcale na myśli południowokoreańskiego rapera oraz jego utworu „Gangnam Style”, tylko film w reżyserii Władysława Pasikowskiego, ba może jeszcze warto byłoby wspomnieć też takie tytuły jak „Sara” (reż. Maciej Ślesicki), czy inne pokroju tych produkcji tytuły.
Do momentu, aż autor nie zaczął wpuszczać do swojego dzieła, coraz mocniejszych elementów fantastyki i grozy, czułem właśnie klimat ze wspomnianych wyżej dzieł polskiej kinematografii (kto nie oglądał, niech nadrabia!). I chyba już więcej nie dam rady pisać ogólnikowo, więc trochę trzeba opowiedzieć, co czeka na czytelnika.
Wspomnę jeszcze, że opowieść została podzielona na podrozdziały, a każdy z nich został odpowiednio zatytułowany, więc nie powinniście mieć problemów z czytaniem i zrozumieniem ciągłości przyczynowo-skutkowej.
Od pierwszych stron autor przykuwa do opowiadanej przez siebie historii, otrzymujemy na dzień dobry morderstwo poprzedzone rozmową z pewnym osobnikiem na którego wołają „Kusy” (nie, to nie ten z „Rancza”) i następnie mamy gładkie przejście do kolejnych postaci, istotnych w większym lub mniejszym stopniu dla fabuły.
W całej historii napotkacie różnych bohaterów, niektórzy pełnią epizodyczne role, inne mają nieco więcej do powiedzenia, lecz na pewno żadna nie kwalifikuje się do typowego podziału na „dobro” oraz „zło”, jest natomiast sporo szarości, takiej postkomunistycznej.
Przykładem dobrze napisanej postaci jest Krystyna Skarbek, która coś będzie mówić miłośnikom historii. Jej historyczny pierwowzór był iście ciekawy, w dodatku historyczna pani Skarbek została uznana za jedną z najlepszych wywiadowczyń, jakie mieliśmy w dziejach Polski. Natomiast literacka wersja służy w policji i szukając coraz to mocniejszych bodźców uzależniła się od amfetaminy, do tego stopnia, że potrafi zrobić wiele, aby być na wiecznym haju. Warto żebyście również przyjrzeli się bliżej niejakiemu „Doktorowi” oraz samej antagonistce. Sceny z udziałem tytułowej wiedźmy mogą przerazić osoby o słabszych nerwach, a u tych ukształtowanych przez horrory, wywoła najwyżej delikatny uśmiech.
Czy jest coś, o czym powinniście wiedzieć? Chyba nie. To dobrze napisana opowieść, nie mam do czego się przyczepić. Jeżeli będzie kontynuacja wątku wiedźmy, liczę, że ewentualne następstwo będzie miało identyczną, jeśli nie lepszą jakość niż „Sezon Wiedźmy”.
Bonusowe historie:
Po przeczytaniu głównej historii otrzymujemy dwa dodatkowe opowiadania. Są to „Straszna” oraz „Oldskul” (tak, pisownia oryginalna!). Pierwszy tekst w zasadzie wpisuje się w klimaty „Sezonu Wiedźmy” i nie chce za bardzo o nim pisać, bo moją uwagę skradł drugi.
Nie dlatego, że jest o Jamesie Bondzie, którego przygody znam z ekranizacji podobnie jak skurwol tabliczkę mnożenia, tylko moją uwagę wzbudziła informacja, że opowiadanie powstało na kanwie pomysłu Macieja Parowskiego – czyli legendy naszej Polskiej Fantastyki. Żeby nie tłumaczyć zbyt wiele młodym kim on był, to odsyłam was do filmu „Fantastyczny Matt Parey” w reżyserii Bartosza Paducha.
A sama historia zawarta w „Oldskulu”? Cóż, mamy akcję, ciekawe dialogi, humor oraz tęsknotę za czasami, kiedy większość rzeczy nie dało rady załatwić przez Internet. Ale przekonajcie się o tym sami.
PODSUMOWANIE:
Generalnie żałuje, że dopiero w tym roku przeczytałem „Sezon Wiedźmy” Pawła Ciećwierza, bo by wylądowała na stosownej liście odkryć w roku 2024, aczkolwiek jeżeli książka została zgłoszona do nagrody imienia Janusza Zajdla możecie również śmiało i na nią głosować. Bardzo dobra historia osadzona w realiach postkomunistycznej Polski z pewnym komentarzem do czasów nam współczesnym. Jeżeli lubicie klimaty około gangsterskie oraz cenicie sobie słowiański folklor, wówczas historia będzie dla was!
Polecam serdecznie, życzę miłej lektury!
Karol Król
OCENA: 8/10 (ogólna) i 9/10 (za opowiadanie „Oldskul”)
KSIĄŻKĘ KUPISZ TANIO TUTAJ:
Komentarze
Prześlij komentarz