Luiza Dobrzyńska „Pol-Trek w imieniu Rzeczypospolitej”

 


XXIV wiek. W galaktyce Drogi Mlecznej zawiązuje się Unia Planet, a wszystkie kraje na naszym błękitnym globie, zostają skonsolidowane w tak zwaną Zjednoczoną Ziemię.

Hmm, wszystkie?

Jeden naród ma jak zwykle inny pomysł na siebie i dzielnie broni swojej odrębności. A kiedy Polacy dochodzą do wniosku, że za mało ich jest w kosmosie, postanawiają wziąć sprawy we własne ręce. Bo przecież: Polak potrafi!

Czy zatem statek kosmiczny, zbudowany na częściach z demobilu, załogą z łapanki, przemyconymi zwierzakami i buńczuczną panią kapitan, ma szansę w jakikolwiek sposób przysłużyć się Gwiazdowej Armadzie? Czy to raczej gotowy przepis na pełną absurdalnych przygód awanturników z Polski - katastrofę w Kosmosie? Tam, gdzie na pewno… nikt nie usłyszy Twojego śmiechu!"

Pastisz kultowego "Star Treka", z bardzo polskim udziałem. Książka powstała w oparciu o sesje RPG, we współpracy i dzięki udziałowi userów portalu USS Phoenix.

– – – – – – –

Czujecie to? Nic na świecie tak nie pachnie. To polski bimber, dzieci. Raz nasi bombardowali nim 12 godzin. Kiedy było już po akcji, znaleźliśmy wszystkich zalanych w trupa. Kocham zapach bimbru o świcie. A ta książka pachnie bimbrem. Pachnie, jak... zwycięstwo!” – płk. Pił Gore

Umarłem ze śmiechu.” – C. MacLeod


Chcąc oddać ducha książki, nie robiłem notatek i piszę z pamięci. Dlaczego ta ma niby oddać klimat humorystycznej powieści Luizy Dobrzyńskiej? Choćby dlatego, że tego typu sytuacji idealnie wpisywałyby się w klimat „Pol-Treka”, gdzie bohaterowie mogliby zapomnieć o zrobieniu czegoś istotnego.

Odkładając na moment próbę bycia śmiesznym na siłę, mogę stwierdzić, że istnieje wiele zdań, które mogłyby z grubsza opisać treść książki. Między innymi: „Kosmiczne przygody Polaków w krzywym zwierciadle!” albo „Polacy, kosmos, co może pójść nie tak?”.

Jak tu inaczej opisać historię, gdzie od pierwszych stron czytelnik uśmiecha się szeroko czytając, że statek kosmiczny powstał z części z demobilu albo, że miał nosić miano „HERMASZEWSKI”, ale z powodu braku farby powstała nazwa „HERMASZ”. W zasadzie mógłbym dodawać takich sytuacji mnóstwo, jednak nie widzę sensu.

Polecam przeczytać w ciemno bez oczekiwania na obszerne opinię. Moja będzie odbiegać nieco od normalnego schematu. Zamiast tego podważę opinię, że „Poltrek to taki Wędrowycz w kosmosie.”.

Otóż szanowni Państwo nie. Oba uniwersa dość mocno się różnią, choć mają wspólny fundament; obśmianie wad Polaków, ale tu już są różnice. U Andrzeja Pilipiuka większość naszych przywar (jeśli nie wszystkie) ma sam Jakub u Luizy natomiast występuje wiele postaci u których słabości zostały dość mocno uwypuklone.

Doskonałym przykładem jest duchowny Tadeusz Muchomorek, z jednej strony czytelnik widzi w nim religijnego fanatyka, z drugiej niezbyt bystrego faceta, który próbuje za wszelką cenę dbać o moralność załogi. Pani kapitan Lilianna Zakrzewska to drugi przykład z wielu.

Jako dowódca jest dobra; potrafi utrzymać swoich ludzi w ryzach, wymierza sprawiedliwe wyroki i radzi sobie w trakcie bitew. Natomiast przymyka oko na dyscyplinowanie swoich ludzi, ba pozwala nawet na „drobny” chaos w szeregach, dopuszcza do tego by jedno małżeństwo wciąż urządzało awantury i tak dalej. Nie mniej załoga w kryzysowej sytuacji potrafi stanąć za nią murem.

Inne różnice są już czysto fabularne. Auror Jakuba nie raz opowiadał jak wygląda schemat tj. Jakub pije samogon, robi „questa” i idzie znowu pić samogon. Po drodze powiedzmy walczy z Bardakami i innymi złoalami. U Luizy sprawa wygląda nieco lepiej. Tam bohaterowie mają więcej do zrobienia niż egzorcysta z Wojsławic. Tłusty Czwartek, Wielkanoc, kazania księdza Muchomorka, czy koło teatralne to tylko jedne z takich przyziemnych spraw, ba nawet kilku załogantów pędzi bimber. Jednak znalazło się także miejsce na drobne elementy kryminału.

Humor Wędrowyczowski jest prymitywny, niekiedy wulgarny, natomiast u Luizy widać tę kobiecą finezję, grację, ba niekiedy są wplecione cytaty z jej ulubionych kabaretów, co ważne to wszystko się zazębia i trzyma na uwadze.

Także jak ktoś będzie chciał polecić komuś tę książkę, powinien użyć nieco innych określeń niż Wędrowycz w kosmosie, ewentualnie rozwinąć myśl. Dla mnie jako czytelnika obu autorów (lubię Andrzeja, mam jego praktycznie wszystkie książki) mogę z czystym sumieniem napisać, że Poltrek przebija dla mnie Wędrowycza i osobiście chciałbym usłyszeć wersję audio czytaną przez Janusza Zadurę lub Grzegorza Pawlaka.


PODSUMOWANIE:

„Pol-Trek w imieniu Rzeczypospolitej” to książka, która powinna trafić do serc osób, które chcą poprawić sobie humor po ciężkim dniu. Fabuła jest lekka, łatwa i przyjemna, choć czasem warto przyłożyć się bardziej do lektury i zwrócić uwagę na detale, nawiązania do popkultury. Historia pod sam koniec pędzi niczym student na imprezę. Polecam z czystym sercem!


KSIĄŻKĘ KUPISZ TUTAJ:

https://odesfa.pl/pl/p/Pol-Trek.-W-imieniu-Rzeczypospolitej%2C-Luiza-Dobrzynska-oprawa-miekka-ze-skrzydelkami/1


POLECAM!

KAROL KRÓL

Komentarze

Popularne posty