[Gothicowe Opowieści] „NARADA”

 


NARADA

Król Rhobar studiował uważnie leżące na stole mapy. Na jednej z nich poustawiano figurki z ametystu i kości nosorożców. Symbolizowały one ruchy dwóch armii, jego i orków. Krainą w jakiej toczyła się bitwa był Nordmar. To właśnie tam toczono walki o złoża magicznej rudy oraz wspomagano rdzennych mieszkańców w wyparciu agresora.

Wojna zbierała krwawe żniwo po obu stronach barykady. Wielu żołnierzy poległo, zaś ci co zostali ranni, raczej nie będzie mogła normalnie funkcjonować. Choć raporty informowały o sukcesach (zwłaszcza nad przełączą Ejnara, gdzie bez większych strat własnych zgromiono oddział orkowych zwiadowców), jak i porażkach (orkowie niedawno zajęli kopalnie złota i srebra).

Ostatnie meldunki informowały o zniszczeniu klanów Krwi i Rudy, choć wzbudziło w nim to smutek (z klanu Krwi wywodzili się berserkowie i jego daleki przodek Rhobar, nazwany później Rhobarem I Świętym), to jednak trwoga ogarnęła go w pełni, kiedy dowiedział się o orkowych patrolach w pobliżu kopalń. Jeżeli utraci dostęp do cennego kruszcu, wówczas mógłby od razu nakazać wycofanie wojsk i oddanie Nordmaru orkom.

O właściwościach błękitnej rudy wiedział tyle, że ma ogromny potencjał magiczny i wprawny mag przy odpowiedniej ilości mógłby przekroczyć granicę znanej magom magii. Nie wiadomo było, czy orkowie potrafiliby wykorzystać w tej kwestii potencjał magicznej rudy, zbyt mało magowie mieli wiedzy na temat orkowych szamanów.

Natomiast władca wiedział na pewno, że przy odpowiedniej obróbce produkowana broń, czy pancerze byłyby o wiele bardziej potężniejsze od swych zwyczajnych kopii.

Póki co z zaopatrzeniem wojsk nie było zbyt wielu problemów. Podobnie rzecz miała z poborem do armii, większość nędzarzy i ubogich chłopów, skuszonych wizją podniesienia swojego statusu społecznego, a także zdobyciu wojennych łupów, zapisywało się ochoczo do armii. Wydał również dekret, dzięki któremu na wypadek przymusowego wcielenia do wojska, kobiety zyskiwały równe prawa z mężczyznami.

Mając we świadomości niedawne raporty o wzroście drobnej przestępczości, władca nakazał powołanie oddziałów milicji, jej głównym celem było utrzymywanie prawa i porządku.

Tyle dobrego, że orkowie nie mają łodzi i nie zaatakowali od wschodu. Inaczej byłoby z nami krucho, pomyślał władca utkwiwszy przez chwilę wzrok na mapie świata. Od Wschodniego Archipelagu oddzielał go ocean i wyspa Khorinis, być może powinien wreszcie poprosić o pomoc sąsiadów?

Najbliższym krajem był Varant. Nie mógł liczyć na jego wsparcie, gdyż przez parę lat toczył z nim wojnę.

– Jeśli cud nie nastąpi, to czarno widzę rozstrzygnięcie tej wojny – mruknął Rhobar.

Straszliwy huk przeszył jego uszy. Oderwał oczy od map. Tuż przed nim błysnęło oślepiające światło. Władca w porę zamknął oczy. Chwilę później usłyszał znajomy głos przypominający szelest pergaminu:

– Możecie już otworzyć oczy mój panie.

Rhobar wypełnił polecenie. Zobaczył przygarbionego starca odzianego w purpurowo-złote szaty. Krzaczasta, siwa broda sięgała mu prawie do pasa. Oczy płonęły stalowym blaskiem. Długi haczykowaty nos był lekko przekrzywiony w prawo. Rhobar kleknął przed nim na lewe kolano i skłonił nisko głowę.

– Mistrzu Isati – wymamrotał. – Co się stało? Rzadko kiedy teleportujecie się bezpośrednio do mnie.

– Mam wiele spraw do omówienia z wami panie – odparł mag. – Najpierw jednak kwestia natury fizycznej. Doszły mnie słuchy, że nic nie jecie.

– A kto wam o tym powiedział? – zdumiał się władca.

– Ptaszki ćwierkają – mag wykrzywił lekko usta, zaraz jednak spoważniał. – Służący mówią, że praktycznie nic nie jecie. W dodatku – tu obrzucił Rhobara bacznym spojrzeniem – schudliście, oczy macie podkrążone, ręce wam drżą…

– To przez wojnę. Nie mam czasu na błahostki – burknął król. – Los wielu ludzi spoczywa na moich barkach. Śniadanie całkowicie mi wystarczy. Zresztą dobra strategia wymaga ciszy, a te podkute buciory moich strażników, tylko przeszkadzają w skupieniu się!

– Zrezygnowaliście ze straży przybocznej, bo podobno bardzo hałasowali – przypomniał mu Abram. – A to błąd. Nie jeden twój sąsiad umierał przedwcześnie, bo nie zachował środków ostrożności, trucizna, skrytobójczy atak, ba nawet przypadkowy sztylet w żebra, a o magicznej klątwie nie wspominając.

– To co mam zrobić? Chce ciszy i spokoju! Wyprawa do klasztoru w Nordmarze zakrawa o szaleństwo!

– Mam plan – oznajmił mag gładząc się po brodzie.

– Jaki?

– O tym dowiecie się niebawem, kiedy szlachta przybędzie na naradę!

– Idę odpocząć – rzekł Rhobar i stłumił potężne ziewnięcie. – Każcie zbudzić, gdy wszyscy będą gotowi.

Abram kiwnął głową.

– Mam nadzieje, że to dobry plan – zawołał Rhobar spoglądając na łóżko z baldachimem.

Mag nie odpowiedział, jedynie władca kątem oka dostrzegł płonące ogniki w oczach swego doradcy.


*


– Wasza wysokość. Szlachetni panowie. – Abram powiódł spojrzeniem po zgromadzonych w małej komnacie mężczyznach. – Prosiłbym o zachowanie tajemnicy przebiegu całego spotkania, to co usłyszycie nie może opuścić tych murów.

Panowie szlachcice pokiwali głowami. Rozległy się ciche szepty, które natychmiast milkły, gdy marszałek Rodrigo stuknął kilkukrotnie eleganckim kosturem o podłogę. Mag milczał przez moment, jakby chciał zebrać myśli.

– Co z magiczną rudą? – odezwał się siedzący naprzeciw maga płowowłosy młodzian. – Słyszałem, że orkowie zajmują coraz to więcej skrawków Nordmaru…

– Zamilcz Vlad! – syknął rudobrody mężczyzna. – Daj mistrzowi mówić.

– Sprawa magicznej rudy, jest w zasadzie głównym tematem naszego spotkania – zaczął mag, wszyscy wlepili w niego uważne spojrzenia. – Czytałem ostatnie raporty. Nie będę optymistą, orkowie w ciągu najbliższych kilku miesięcy opanują Nordmar i dlatego powinniśmy zabezpieczyć jak największą ilość magicznej rudy.

– W jaki sposób? – spytał Drake siedzący tuż nieopodal władcy. – Powoli kończą nam się ochotnicy do armii, a chyba nie będziemy wcielać kobiet do armii?

Płowowłosy młodzian parsknął śmiechem, zaraz też rozległo się głuche pacnięcie. To jego rudy sąsiad strzelił go w kark.

– Nie głupi pomysł – rudzielec uśmiechnął się. – Chociaż miejskie dziewczyny są kruche, może wśród nich znajdzie się kilka takich co umieją dać w mordę, jednak proponuje werbunku bab ze wsi. Te jak siekną lagą, to aż drzazgi lecą.

– A co z górnikami i niedoborem w armii? – odezwał się milczący do tej pory król. – Brakuje mężczyzn znających się na wojaczce, a górnicy są na wagę złota…

– Bądźmy wszyscy neoliberalni, wszystkie baby do kopalni – zanucił Vlad. Znowu oberwał od rudzielca.

– Wybaczcie mistrzu, ale to brzmi niedorzecznie! – zawołał Borys, uderzając pięścią w stół. – Baba-żołnierz zakrawa o taki sam absurd co baba w klasztorze!

– To jest wojna synku, a niej wszystkie ruchy dozwolone, byleby efekt był zadowalający! – odparł starzec o wilczej twarzy.

– Aprobuje! – Rhobar skinął głową. Sam miał parę przelotnych romansów z krewkimi wieśniaczkami, wiedział do czego jest zdolna wiejska baba.

– Wracając do tematu magicznej rudy – mag podniósł nieznacznie głos. – W Nordmarze występuje wiele złóż magicznej rudy, w większości przypadków są nierówno rozłożone, stąd potrzeba założenia kilku kopalń. Jednakże w trakcie dokonywania kilku magicznych rytuałów, dowiedziałem się, że w Górniczej Dolinie na wyspie Khorinis występuje ogromne skupisko złóż magicznej rudy. Powinniśmy natychmiast do tamtejszej kopalni, wysłać jak najwięcej ochotników.

– A skąd weźmiemy ochotników? – spytał Borys.

– Cóż… w kraju wzrasta przestępczość, prawda? – odpowiedział Abram pytaniem na pytanie. Parę osób kiwnęło głowami. – W takim razie można zsyłać do kopalni każdego, kto złamał choćby najlichszy punkt prawa.

– Genialne! – zawołał któryś z obradujących dostojników.

– Skąd weźmiemy na to wojsko? – Rhobar spojrzał pytająco na Abrama.

– Magiczna bariera.

Zapadła cisza.

– Że co proszę?

– Otoczymy pewien obszar wokół kopalni magiczną kopułą – wyjaśnił mag i zaraz pośpiesznie dodał: – Jest naprawdę szczelna, nic się od wewnątrz nie przeciśnie. Wszystko co żyje, natychmiastowo umrze.

– To powinno ograniczyć rolę strażników do absolutnego minimum – mruknął władca. – Dacie radę coś takiego stworzyć?

– W pojedynkę? Nie. To dość świeży wynalazek. Korespondowałem z magiem wody Kobusem, stacjonuje on na Archolos i…, a nie będę zanudzać was szczegółami. W każdym razie twierdzi, że do utworzenia odpowiedniej wielkości kopuły, będzie potrzebna o wiele większa moc magiczna. W tym celu zaangażuje kilku może kilkunastu magów, tym jednak królu nie musisz się przejmować, biorę ich na swoje barki.

– Mniej więcej jaki obszar zostanie otoczony? – dopytał władca.

– Niewielki skrawek Górniczej Doliny. Być może różnica będzie wynosić parę metrów na korzyść kopuły, jednak są to drobne szczegóły. Najistotniejszym faktem jest, że będzie tam trzeba wysyłać regularne transporty najpotrzebniejszych towarów.

– Dlaczego? – wtrącił się rudy.

– Istoty żywe takie jak ludzie, czy zwierzęta nie są w stanie przekroczyć bariery od środka. Od razu na wskutek wyładowania elektrycznego umierają, stąd potrzebne są dostawy jedzenia, czy innych towarów.

– Aprobuje. Czas omówić też inne sprawy, dzięki którym zwiększymy szansę na zwycięstwo.

Obrady trwały całą noc, o świcie wszyscy zmęczeni wyszli nieco chwiejnym krokiem z sali obrad. Tylko strażnicy byli zachwyceni, w końcu obili gęby szlachcicom, a i nieźle się wzbogacili strzegąc obrad…


*


Fragment dziennika Abrama Isatiego.

Kreślę tę słowa na wypadek, gdyby moje dzienniki dostały się w niepowołane ręce. Chce, żeby mój ewentualny następca miał na względzie, że przekroczyłem granicę znanej magii. Na podstawie notatek maga Kobusa, utworzyłem wraz z innymi magami magiczną barierę, przez którą nic i nikt nie przeniknie.

Korzystając z notatek maga wody Kobusa, utworzyliśmy magiczną barierę. Do jej utworzenia wykorzystaliśmy pięć potężnych kamieni ogniskujących oraz parę artefaktów. Nie podaje ich nazw i liczby, na wypadek, gdyby dziennik wpadł w niepowołane ręce.

Niestety prawdopodobnie na wskutek błędnych obliczeń powierzchni bariery, coś poszło nie tak i magiczne pole diametralnie się rozrosło, podobno obejmuje całą Górniczą Dolinę. Tym samym zostaliśmy uwięzieni wraz ze strażnikami i skazańcami. Wraz z piątką strażników i trójką skazańców sprawdziliśmy stabilność bariery. Agonalne wrzaski po dziś dzień dzwonią mi w uszach, a widoku palących się ciał, nigdy nie zapomnę.

Próbowaliśmy teleportacji, jednak każda próba ucieczki w miejsce oddalone od bariery, sprawiało, że dostawaliśmy obfitych krwotoków z nosa, nudnościami oraz wysoką gorączką. Innos wystawił nas na ciężką próbę, być może bariera powstała jako kara za nasze grzechy?

Ostatnio jeden z magów wody, poinformował mnie, że doszło do przewrotu. Podobno kilku królewskich strażników postanowiło dogadać się ze skazańcami i razem przejęli władzę. Większość lojalnych Rhobarowi żołnierzy zostało wybitych, jednakże paru udało się uciec, choć niektórzy uważają, że to dawni znajomi okazali im litość.

Być może się na nich natkniemy, jeśli dojdzie do takiej sytuacji, módlmy się o łaskę Innosa. Mam nadzieje, że odnajdziemy się jakoś w nowej sytuacji.


KONIEC

Komentarze

Popularne posty